wtorek, 21 marca 2017

Poczułam to ! Naprawdę to poczułam ! DOBRO POWRACA !! Z nadzwyczajnie wielką siłą...

Friendly Food
Zachęcamy do pomocy dla naszej klientki w walce, jak to mówi Pani Marta - ze ZŁYM!
"Złość i gniew nie pozwalają mi się poddać, każą walczyć każdego dnia i dookopywać mojemu wrogowi, który ma swoje złe imię.[...]
Zły jest siewcą, bo Zły to rak."
Dla nas to może być tylko parę złotych, parę dobrych i pozytywnych słów - ale dla Pani Marty to kolejne dni z rodziną, z mężem!
PAMIĘTAJMY DOBRO POWRACA!
Allaboutlife
Marta Świderska Polka Walcząca: "Nie chcę Wam pokazać mojego aktualnego zdjęcia. Wstydzę się. Kobiecość znika w zastraszającym tempie, podobnie jak moje mięśnie. Skóra i kości - to chyba całkiem dobrze mnie teraz opisuje.” Kochani, pomagamy!!!

Ma 29 lat, na imię Marta. Jest zła, bo zamiast planować wakacje z mężem na Barbadosie, planuje pogrzeb. Ale wszyscy możemy jej pomóc! „Mam na imię…
ALLABOUTLIFE.PL

piątek, 17 marca 2017

Przekaż swój 1 % , otwórz serducho

KOCHANI! NIE WIEM DO DZIŚ DLACZEGO BYŁAM TAKA OPORNA NA TO..
Jedna Pani mnie zmobilizowała, ha! I dlatego Ludzie , przypadkowi czasem, są tacy potrzebni, takie Duszki Dobre :)


Wiara w drugiego człowieka...

Kiedy przychodzi choroba, a wraz z nią mnóstwo wyzwań nie wszyscy potrafią temu sprostać...
Niestety, rodzina mocno zawiodła, ta najbliższa.. Wydawało się, że wokół jest wielkie grono znajomych i prawdziwi przyjaciele.. Niestety i tutaj zawód był/ jest ogromny.

Byłam mocno rozgoryczona tym co się dzieje, nie do końca potrafiłam sobie z tym wszystkim poradzić, miałam kilka osób, które będąc blisko na co dzień utrzymywały mnie w "jakiejś" kondycji psychicznej, ale gdy człowiek walczy na różnych frontach a jeszcze jego grono wsparcia się mocno zawęża już coraz trudniej wstać i się podnieść, bo ta siła też pochodzi od " DOBRYCH LUDZIKÓW" , tak ich sobie nazwałam :)

Pojawiła się jedna, taka szczególna cudowna Duszyczka obok, moja Ciocia, która zaczęła do mnie przyjeżdżać i spędzać ze mną coraz to więcej czasu, spacerowałyśmy, rozmawiałyśmy, chodziłyśmy razem do kawiarni, nagle ktoś, kto do tej pory był "po prostu" taką sobie Ciocią ( zawsze śmiałam się, że powinna pracować w policji, bo zadawała mnóstwo pytań każdemu) nagle stała się moją przyjaciółką, moim słońcem życiowym.

I ona, doświadczona przez życie, w inny sposób, powtarzała mi w kółko " Martuniu nie trać wiary w ludzi". Nigdy nie chciałam tego słuchać, myślałam wtedy, co Ty wiesz. Przecież nie jesteś tak ciężko chora, przecież nie Twoja najbliższa rodzina nie dzwoni, nie piszę, nie pyta co u Ciebie.

Ale przestawiłam myślenie na inny tor, skupiłam się na tych, którzy są , którzy przychodzili do szpitala z obiadkami, którzy przyjeżdżali choć na pół godziny poprawić nastrój,  Ci, którzy są mi tak oddani.. a i ja coraz bardziej się otwieram na ludzi, rozgoryczenie odsuwam na bok.
I może to jakaś metoda.. może zaczynam rozumieć, że szkoda marnować czas na złe emocje?